Jak się chce to można

Polski rynek programów edukacyjnych j dydaktycznych jest dopiero w powijakach. W chwili obecnej, właściwie jak się chce mieć dobry program edukacyjny, to należy I sobie samemu napisać. Jak wykazali uczniowie ze szkoły we Wrześni, nie jest to tylko złośliwy żart?. Gdy wniosek taki już padnie, należy się tylko wziąć do roboty. Początkowo w szkole był tylko jeden komputer, nauczyciel mający dobre chęci, zdolni uczniowie i kompilator Pascala lub C++, otrzymany z Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Pierwszy program dotyczył figur geometrycznych. Nie znam chyba nikogo, kto nie zaczynałby nauki programowania od tego tematu. Tu jednak nie wystarczyło samo rysowanie figur. Trzeba było przecież wyjaśnić, jak one powstają. Program, jak przystało na program szkolny, zadawał również pytania testowe i wystawiał ocenę ze znajomości składania ruchów harmonicznych. Mimo swych wad (częściowo program był „przegadany”) była to całkiem udana wersja. Jak to zwykle bywa z programami, powstała niemal natychmiast wersja 2, pokazująca sposób powstawania obrazu na ekranie oscyloskopu (bardzo przydatne w szkołach elektronicznych). Mniej więcej w rok później, ten sam zespół autorów wydal drugi program. Tym razem była to pomoc przy nauczaniu astronomii. Najprostsza: atlas nieba. Jednak, jak na komputerowy atlas nieba przystało, na ekranie nie tylko widać położenie gwiazd. Gwiazdy można wyszukiwać poruszając „teleskopem”, można zaznaczać interesujące nas gwiazdozbiory, czy znaleźć położenie planet.

Gdy zażądamy znajdowania położeń planet w kolejnych dniach, możemy w ładny sposób pokazać ich ruch na tle ekliptyki (w tym charakterystyczny ruch rewersyjny). Ważne jest, że do standardowego pliku gwiazd możemy dodawać nowe i to w bardzo prosty sposób: modyfikując plik ASCII. Jest to zgodne z najnowszymi trendami w nauczaniu: swobodną modyfikacją plików danych. W obu, a zwłaszcza w drugim programie zwraca uwagę dbałość autorów o użytkownika. Wprawdzie programowi sporo brakuje do najnowszych osiągnięć softwearowych, ale jest to bardzo udany wyrób, mogący z powodzeniem stać się pomocą w niejednej szkole. Pierwsza część algorytmu powstawania programu dydaktycznego jest prosta: trzeba mieć uczniów potrafiących programować.

Pozostaje jeszcze jedna, bardzo delikatna kwestia. Gdy profesjonalna firma programistyczna tworzy nowy produkt, najpierw płaci programistom. Jak nauczyciel może „zapłacić” naszym uczniom? Przecież nie pieniędzmi! Autorzy opisywanych programów wzięli udział ze swymi dziełami w Konkursie Młodych Mistrzów Techniki, co umożliwiło im walkę o indeksy wyższych uczelni. Można też„płacić” w inny sposób: przez zorganizowanie ciekawych zajęć, lub przez wkomponowanie programu w lekcję. Sława świetnego programisty, nawet tylko na poziomie szkoły, może być doskonałą zachętą do pracy. Poza tym, przecież taki profesjonalny program jest doskonałą i niepodważalną podstawą do uzyskania szóstki na świadectwie. Warunki konkursu: nadesłany program musi być przeznaczony dla szkół, z możliwością zastosowania na lekcji. Przedmiot nauczania dowolny. Program musi być uruchomiony na każdym z komputerów typu PC.

Program musi być nadesłany na nośniku magnetycznym (gwarantujemy zwrot). Do programu powinna być dołączona informacja, jakiego zagadnienia program dotyczy, i co wyjaśnia lepiej niż inne środki dydaktyczne. Co miesiąc autorzy najlepszych programów otrzymywali nagrody: programy (głównie edukacyjne) oraz drobne gadgety komputerowe. Ponadto, pod koniec roku szkolnego autor najlepszego programu otrzymał w nagrodę komputer. Być może pozwoli to na stworzenie zespołu programistów, którzy chcieliby w przyszłości pisać programy dla polskiego rynku szkolnego.

Dodaj komentarz