Od czasu swojej pierwotnej premiery w 1999 roku, J’adore stał się jednym z bestsellerów Diora, dzięki swojej kultowej butelce i przywodzącym na myśl złoto designie.
Słyszałam, że od tego czasu było przeformułowanie, co wydaje się potwierdzać piramida nut dla nowej wersji z perełkami…
Ale nawet jeśli nie jest tak złożona jak kiedyś, Dior J’adore jest nadal bardzo godny uwagi – i jeśli lubisz świetliste, czyste, białe kwiaty, koniecznie musisz spróbować tego klasyka w unowocześnionym wydaniu. I teraz krótka historia. J’adore był moim drugim designerskim zapachem, jaki kiedykolwiek kupiłam – i wzbudził moje zainteresowanie posiadaniem garderoby na perfumy. Wtedy wciąż bałam się, że woda perfumowana będzie zbyt mocna i zamiast tego kupiłam wodę toaletową. Teraz moja piękna 100ml butelka EDT jest prawie pusta, a ja planuję w końcu zastąpić ją większą ilością tych perfum. Może to będzie edycja EdP, Absolu, In Joy lub Infinissime. Wygląda więc na to, że bycie perfumoholiczką sprawia, że mniej boimy się intensywnych zapachów, haha.
Perfumy Christian Dior Dior J’adore kupisz na www.e-perfumy.sklep.pl
Teraz do przeglądu! Obecny J’adore Dior to zapach liniowy, przynajmniej dla mojego nosa. Podkreśla jaśmin jako główną gwiazdę w brzmieniu, które jest świeże i bardzo czyste, prawie mydlane, ale zachowujące przyjemne poczucie kwiatowej głębi. Dlatego nie wpada całkowicie w sztuczne, „szamponowe” terytorium.
Jak to często bywa w „czystych” nutach jaśminu, te w J’adore są nieco wysokie, ale nie aż tak, by piskliwie rozstroić i wywołać kaszel jak u mnie Mugler Alien. Od samego początku jasny jadorowski jaśmin jest wspierany przez rozmytą, aksamitną teksturę ylang ylang, nutę świeżej róży i odległy szept brzoskwini. W miksie jest też kwiat pomarańczy, ale nie mogę powiedzieć, że jest go dużo… Może to być odpowiedzialny za niewyraźny dotyk miodowej słodyczy w tyle kompozycji. Nie ma tu jednak słodkich tonów. Jeśli jakiekolwiek perfumy można nazwać w pełni kwiatowymi, to są to właśnie te.
Kwiecisty zapach Diora został skomponowany przez perfumiarkę Calice Becker. Został tak zaaranżowany, że przywodzi na myśl błyszczącą złotą sukienkę czy migoczące żyrandole w Sali Lustrzanej w Wersalu. Trochę przypomina mi Chanel Gabrielle Essence i Dior Pure Poison. Najlepszym sezonem i okazją do noszenia go są wiosna i jesień, w ciągu dnia lub wieczorem. Ma bardzo elegancką atmosferę, pasuje zarówno do pracy, jak i na formalne imprezy, a także do swobodnego, szykownego spaceru po parku. To śliczna, szykowna i wszechstronna kompozycja, choć nie jest szczególnie odważny w swoich akordach. Ale myślę, że unika również „nudnej, podobnej do szamponu” strony spektrum, mającej nitkową obecność i rozpoznawalny charakter.
Słysząc fanów chwalących oryginalną kompozycję (która, jak się wydaje, miała większą głębię i melonowo-cytrusowy aspekt), zastanawiam się, jak niesamowite musiało to być kilka lat temu… Ale nadal cieszę się, że mogę rozkoszować się obecnym Dior J’Adore w jego błyszczącej, czystej i świeżej, a jednocześnie ciepłej i świetlistej aurze. Wszyscy potrzebujemy czasami odrobiny kwiatowych złotych wibracji, a ta esencja zapewnia to pięknie!